2007-10-08

"Zero osiemset" Katarzyna Sowula


Autorka „Fototerapii” w swojej drugiej książce podąża tą samą drogą twórczą, ale jej tematyczna wtórność nie jest bynajmniej wadą, bo Sowula to po prostu wnikliwa i dokładna obserwatorka rzeczywistości, a jej proza stanowi ciekawy i niepowtarzalny wyraz tego, jak wiele można zaobserwować na ulicy, jak wiele wyczytać z ludzkich twarzy i jak interesująco napisać o tym, co ludzie opowiadają.

Chociaż pisarka dużo lepiej panuje nad rzeczywistością w powieści, niż w krótszych formach prozatorskich (bo „Zero osiemset” jest zbiorem dziesięciu opowiadań), to jednak po raz drugi przekonuje nas do tego, iż tematy do frapujących opowieści znaleźć można na ulicy, można je podnieść niczym kolorowe jesienne liście i zrobić z nich piękny bukiet, który będzie długo cieszył oczy, a rzeczom na pozór martwym i niedostrzegalnym przez innych nada nowy, wieczny byt.

Nieprzypadkowo czynię to jesienne porównanie. Testy Sowuli cechuje dojrzałość i dostojność, melancholia i smutek, ale jednocześnie koloryt i niepowtarzalność. Co znajdziemy w jej literackim jesiennym bukiecie? Opowieści zasłyszane, monologi samotnych niekoniecznie z wyboru, próby modlitw i wyznań, ale także zatrzymane kadry z przeszłości, które wciąż przypominają się jak żywe. Podczas lektury „Zero osiemset” przejedziemy się warszawskim tramwajem, poznamy emerytowanego lekarza, posłuchamy o tym, co się dzieje za drzwiami zmagającej się z alkoholowym nałogiem i odrzuceniem przez córkę kobiety. Znajdziemy się na szpitalnym łóżku z dwiema siostrami, których tragiczny wypadek uczy na nowo postrzegania siebie nawzajem. Dowiemy się, dlaczego żonaty mężczyzna tak bacznie przygląda się kuszącej go kobiecie lekkich obyczajów. Poznamy historię osamotnionej polonistki zagubionej w gąszczu rachunków, kredytów i innych niepojętych dla niej wyznaczników współczesnego świata. Spróbujemy odkryć motywy buntowniczego postępowania syna pewnego weterynarza. W tytułowym opowiadaniu natomiast poznamy nowy sposób wykorzystania darmowego połączenia telefonicznego przez wielbicielkę skoków spadochronowych, której los każe teraz twardo stąpać po ziemi.

Chociaż jest w opowieściach Sowuli tak wiele dojmującego smutku, nie sposób nie czytać tych opowiadań, a następnie pisać o nich bez uśmiechu. Bo tak naprawdę to bardzo ciepła proza, taka oswojona – nasza wspólna i każdego z osobna. Bo takie teksty chce się czytać, gdyż subtelnie i bez hiperbolizacji problemów mówią o codziennym życiu, o troskach zwykłego człowieka. Piękny to pokłon w stronę tych, za których czasem trzeba przemówić, aby ich historie nabrały nowego życia i wartości. Sowula z troską prawdziwej humanistki podnosi opisane żywoty tak, jak podnosi się opadłe liście i czyni z nich przepiękny, żywy bukiet. Bukiet dla każdego z nas i o każdym z nas. O tym, co – jak jesienne liście - nie zawsze dostrzegamy tuż obok.

Nostalgiczna i wzruszająca proza. Warsztatowo nie tak dobra, jak debiutancka ”Fototerapia”, ale z pewnością warta zainteresowania.

Brak komentarzy: