2011-09-19

"Międzynaród" Piotr Czerwiński

Dawno nie czytałem tak absurdalnej, a jednocześnie tak rzeczywistej i przejmująco smutnej książki. Wyjdźmy może od tego, jak Czerwiński ją rozpoczyna. Gagi-gagi. Dwa słówka z dzieciństwa, dwa dźwięki, dwa donośne znaczenia. Serio? Jasne! „Powiedzmy więc, że to znaczy absolutnie wszystko. Absolutny początek i absolutny koniec”. Mamy więc swoistą wykładnię, w jaki sposób patrzeć na to, co się dzieje na kolejnych stronach powieści „Międzynaród”. Możemy się często uśmiechać, łapać za głowę, irytować nadmiarem purnonsensu, ale tak naprawdę jesteśmy zmuszeni, by sami zadać sobie pytanie o to, czym jest Polska i polskość w ogóle, albowiem o tych sprawach traktować będzie książka Piotra Czerwińskiego.

Narratorem historii napisanej „ku popieprzeniu serc” jest czarnoskóry Ngwene Cieślak mieszkający na atolu o nazwie Czterdzieści i Cztery. Przenosimy się w bliżej nieokreśloną przyszłość, w której od dwóch lat nie ma już na mapie potęgi, jaką do niedawna była 39 Rzeczpospolita Międzynarodów ze stolicą w Nowych Kielcach. Polska nie istnieje, a na wspomnianym atolu znajduje się tylko pięciu Polaków. Jedynie Ngwene czuje ogromną chęć, by wrócić myślami do tego, co było i postanawia opisać historię swej ojczyzny. Jest to zatem kronikarz, który ocala fakty od zapomnienia. Jego ambicją jest stworzenie ostatniego podręcznika historii Polski. Dowiemy się z niego, dlaczego potężna i silna Polska, leżąca gdzieś na Pacyfiku, upadła i już się nie podniesie. Dowiemy się, czym jest naród i tytułowy międzynaród oraz poznamy dzieje upadku polityki, gospodarki i społeczeństwa tego jakże wspaniałego kraju, jakim jest Polska.


Polacy, których opisuje Cieślak, to pielgrzymi, jacy dawno temu opuścili Europę, by znaleźć miejsce do życia gdzieś bardzo daleko. Polska na Pacyfiku dzieli się na Polskę A i B, zamieszkują ją czarnoskórzy mieszkańcy (biali żyli kiedyś dawno temu), którym dobrobyt wychodzi bokiem. Wszelkie prace wykonują Anglicy, którzy zalewają Polskę i przejmują miejsca pracy po leniwych Polakach. Edukacji praktycznie nie ma. Zdaje się tam jakieś końcocjaty, ale w gruncie rzeczy studia może skończyć nawet niepiśmienny student. Atrakcją dla takich młodych ludzi jest żłopanie piwowinu oraz rozwalanie coraz to nowych bryk, które kupują im za bońki rodzice. Bońków w budżecie państwa jest tak wiele, że obywatele naprawdę o nic nie muszą się starać. Ich życie przypomina słodką wegetację krowy, albowiem nie ma już czegoś takiego jak kultura wysoka (nie ma jej w ogóle), a jedyną papierową książką jest książka telefoniczna Kielc umieszczona jako eksponat w Bibliotece Narodowej imienia Leppera. Polacy mieszkają w szklanych domach, są nieprzyzwoitymi burżujami, a biednych Anglików traktują jak popychadła. Ngwene Cieślak żyje tak jak inni. Do czasu.


Krwawa rewolta będzie początkiem końca tego raju na ziemi. Wcześniej nasz kronikarz zawrze przyjaźń z Teodorem Maczungwą, by szybko przekonać się, iż coś takiego jak przyjaźń nie istnieje. Blisko będzie z Lilly, domową sprzątaczką, sprytną Angielką realizującą w Polsce tajną misję. A wszystko dookoła będzie absurdalne, szalone, pokazane groteskowo i tragikomicznie. Skomplikowana fabuła „Międzynarodu” jest jednocześnie próbą odpowiedzi na dużo bardziej skomplikowane pytanie o istotę narodu polskiego i rozumienie narodu w ogóle.


To, że tak wspaniała Polska upadnie, jest czymś oczywistym, wszak „Polacy, którzy osiągną cokolwiek, nawet gdyby musieli się niezmiernie starać, sami zniszczą to prędzej czy później”. Kronikarz Cieślak wystawia polskiemu społeczeństwu bardzo złą ocenę. Czerwiński natomiast bawi się licznymi tropami i odniesieniami do kultury oraz historii, by pokazać, jak gorzko można zapłakać nad polszczyzną, śmiejąc się z niej jednocześnie do łez.


Gdyby autor skrócił swe szaleństwa fabularne, byłaby to powieść o wiele lepsza. Nadmiar nonsensownych zdarzeń chwilami może męczyć, ale… czy my sami na co dzień nie męczymy się ze swoją polskością? Ważna i ciekawa książka – dla każdego, kto nie wie do końca, czym dla niego jest Polska.


Wydawnictwo Świat Książki, 2011

Brak komentarzy: