2014-03-12

"Czerwony rynek" Scott Carney

Wydawca: Czarne

Data wydania: 24 lutego 2014

Liczba stron: 232

Tłumacz: Janusz Ochab

Oprawa: miękka lakierowana ze skrzydełkami

Cena det: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Ciało na sprzedaż

Czy ciało ludzkie jest towarem? Prostytuujący się bez zastanowienia odpowiedzą, że tak. Scott Carney sięga jednak głębiej w sensie dosłownym i metaforycznym. Badając czerwony rynek, śledząc handlarzy organów, kości, porywaczy dzieci do adopcji, zdobywców krwi i wykorzystujących komórki jajowe zadaje jedno podstawowe chyba dla tego poruszającego reportażu pytanie. "Na ile sposobów można sprzedać ludzkie ciało?". Jak obecnie funkcjonuje rynek handlu ludzkimi tkankami i organami, który generuje ogromne dochody? Carney we wstępie skrupulatnie przelicza, co w jego ciele funkcjonuje sprawnie i co nadawałoby się do sprzedaży, podsumowując krótko: "Szacuję, że w sumie jestem wart około dwustu pięćdziesięciu tysięcy dolarów". To nie jest dramatyczna książka, w której ludzkie ciało zostaje przeliczone na pieniądze i nie jest to rzecz o tym, czy takie liczenie ma oburzać. "Czerwony rynek" nie zajmuje się etycznymi aspektami opisanego problemu aż tak widocznie. Ważniejsze jest dla autora udowodnienie tezy, iż wszyscy jesteśmy klientami tego rynku i powinniśmy być klientami uczciwymi.

Do napisania reportażu skłoniło Scotta Carneya dość krańcowe doświadczenie, jakim było dłuższe obcowanie z ciałem zmarłej w Indiach studentki, które uświadomiło mu pewien przerażający paradoks. Kobieta za życia była anonimowa i nieważna. Zaczęła nabierać znaczenia, kiedy stała się ciałem. Zwłoki stały się problematyczne i nie bez trudności dostarczono je rodzinie w Stanach Zjednoczonych. Już w Indiach studentka stała się pociętym, a potem byle jak pozszywanym przedmiotem. Psującym się w gorącu. Skomplikowanym w swej istocie, podczas gdy życie wewnątrz było kiedyś wręcz niezauważalne.

Carney rozmyśla: "Martwe ciało dzieli od żywego bardzo cienka, niemal niedostrzegalna granica. Problem z umieraniem polega na tym, że kiedy już ta linia zostanie przekroczona, zmieniają się wszystkie zasady obcowania z fizyczną obecnością drugiej osoby". Ten reportaż jest nie tylko próbą przyjrzenia się owym zasadom, co tekstem skłaniającym do rozmyślań o tym, czy handel tkankami i organami przestałby generować nieuczciwe zyski w momencie, kiedy zostałby uregulowany. Przecież do lat siedemdziesiątych minionego stulecia handel ludzkimi organami funkcjonował praktycznie bez ograniczeń. Nie budził tak wielu ambiwalentnych odczuć jak obecny system żerujący na biedzie i niemocy, który generuje niesprawiedliwość, przemoc i wyzysk dzisiejszego świata czerwonego rynku, mrocznego i wieloznacznego, nasyconego mimo wszystko krzywdą. Scott Carney o tej krzywdzie napisze. Nie będzie go interesować popyt na to, co ludzkie i co można wymienić. Przyjrzy się okolicznościom rozwoju podaży i da kilka wstrząsających świadectw tego, jak różnorodność praw poszczególnych krajów daje możliwości, aby na ludzkim ciele budować prężny przestępczy biznes.

Na granicy Indii i Bhutanu dociera do autora już pierwsza, bardzo wyrazista myśl. Badając ślady fabryki kości, uświadamia sobie, iż nawet odbieranie ich wbrew woli posiadaczy nie jest kradzieżą, bo okradani nie upomną się o swoje prawa. Zaczyna się od kości, kończy na włosach. Wszystko, co ludzkie, można sprzedać z zyskiem i wszystko może stać się przedmiotem transakcji finansowych na granicy prawa i często wbrew temu prawu. Co nas chroni przed takimi przestępcami? W krajach z tak zwanej pierwszej ligi bardzo wiele obwarowań prawnych. W krajach Trzeciego Świata ciało ludzkie to produkt. Można go wykorzystać wedle uznania. Można także ingerować w żywy organizm i szkodzić mu w imię źle pojętego dobra dla innych. Bo organy ratujące życie to sprawa chwalebna, ale co jest chwalebnego w wycinaniu organów chińskim więźniom czy w rozwoju biznesu pobierania nerek od biednych uchodźców z kataklizmu tsunami 2004 roku?

Scott Carney stara się nie popadać w żaden demagogiczny ton. Nie usiłuje wzbudzić prostych emocji i wzruszeń. Przygląda się wszelkim mrocznym procederom rzeczowo i równie rzeczowo sugeruje określone tezy. Obserwujemy między innymi działania lekarzy na Cyprze, gdzie funkcjonuje dość prężnie swoiste centrum handlu komórkami jajowymi. Wszystko na granicy prawa, ale i w zgodzie z przekonaniami setek bezpłodnych kobiet, które przybywają na Cypr, by otrzymać dar życia, o jaki trudno im w swoich krajach. Odwiedzamy indyjskie placówki wyspecjalizowane w adopcji zagranicznej oraz w legalnym macierzyństwie zastępczym. Cudny jest obraz szczęśliwej rodziny, która adoptowała hinduskiego malca. Równie szczęśliwa zadowolona matka, jakiej dziecko urodziła sowicie opłacona za swą "pracę" Hinduska. Carney pokazuje mroczne strony procederów o dość niejednoznacznym statusie. Pomagamy sobie nawzajem, jednocześnie okrutnie się wykorzystując i przejawiając brak szacunku wobec śmierci. "Czerwony rynek" nie o śmierci jednak traktuje, lecz o wszelkich możliwych do zaobserwowania lukach prawnych i społecznych nierównościach, jakie czynią z handlu ludzkim ciałem proceder zły, okrutny i bezlitosny. A przecież ma on na celu coś, czego kwestionować się nie powinno, bo to przede wszystkim pomoc. Gdzie w tym wszystkim moralne i etyczne granice? Granice przyzwoitości? Te, jakich nie znają ludzkie tkanki, bezproblemowo przekazywane sobie między kontynentami, by na jednych dać nikłą gratyfikację finansową biednym, a na innych uszczęśliwić majętnych potrzebujących...

Farmy krwi, fabryki dzieci, bezczeszczone cmentarze, oszukiwane dawczynie nerek - jest w tym reportażu zbyt wiele tego, czego pojąć nie można i co wzbudzi w pierwszym odruchu jedynie oburzenie. "Czerwony rynek" to bardzo rzetelna książka o procesach, jakie wymykają się nam spod kontroli niejako na własne życzenie. Opowieść Carneya nie jest także jakimś całkowitym oglądem problemu. Autor nie opisał masy przerażających, frapujących i niezwykłych historii. Sygnalizuje problem spychany gdzieś do podświadomości, a przecież istotny. Bo ciało ludzkie ma wartość nawet po śmierci, ale zbyt często odbierana jest mu zwyczajna godność, a pieniądz przesłania wszystko, co ludzką żywą istotę odróżnia od zwłok bez swego zdania, przekonań i bez poczucia przyzwoitości.

Rzecz mocna. Chwilami nawet wstrząsająca. Bardzo prawdziwe i świetnie napisana.

Brak komentarzy: