2015-03-14

"Ene, due, śmierć" M.J. Arlidge

Wydawca: Czwarta Strona

Data wydania: 4 marca 2015

Liczba stron: 440

Tłumacz: Agnieszka Brodzik

Oprawa: miękka

Cena det.: 36,90 zł

Tytuł recenzji: By pomścić przeszłość...

M.J. Arlidge wie, jak przykuć uwagę czytelnika. Ta książka wyróżnia się nie tylko dynamicznymi, krótkimi rozdziałami oraz ciągłym myleniem tropów. To przede wszystkim wielowymiarowa opowieść o kobietach w szponach zła. Tego, które wywołuje gniew i nienawiść, oraz tego, za którym stoją mroczne tajemnice oraz bolesne rany, wciąż krwawiące, stale utrudniające normalne życie. "Ene, due, śmierć" to także powieść, w której zostaje przeniesiony punkt ciężkości - dużo bardziej niż śledzenie kolejnych poczynań mordercy pasjonuje nas odkrywanie tajemnic tej, która ściga psychopatkę. Walka toczy się między zdeterminowaną policjantką a drobiazgową i przebiegłą zabójczynią, dla której ważne jest, by zbliżyć się do ścigającej, a aby to zrobić, podejmuje z nią makabryczną grę.

Schemat zbrodni jest podobny i stale się powtarza, co przez moment wprowadza odrobinę monotonii do powieści. Porywane są dwie osoby, a następnie zamykane w ciasnej przestrzeni na odludziu, pozbawione jedzenia oraz picia. Ofiary otrzymują jasne instrukcje - mają w swoim zasięgu pistolet i osoba, która go użyje, by zabić drugą, zdoła przetrwać, zostanie uwolniona. Seryjna morderczyni porywa nastolatków, dwóch prawników i prostytutki, ale z dwiema parami postąpi nieco inaczej niż z pozostałymi. To ludzie w jakiś sposób bliscy Helen Grace. Policjantce, która zacznie tropić swą przeciwniczkę ze szczególną determinacją, gdy na jaw wyjdą fakty mówiące o tym, że porwani są w jakiś sposób powiązani z życiem Helen. Cała seria dramatycznych wydarzeń ma prowadzić ku jakiemuś celowi. Mordowani są w lepszej sytuacji niż ci, co przeżyją. Doświadczeni tygodniami głodzenia wychodzą na wolność zmienieni na zawsze. Helen musi najpierw pojąć ich związki z własną przeszłością, a potem zrozumieć morderczynię - przewidzieć kolejne porwanie i uniemożliwić je, przerwać mroczną serię zbrodni.

Helen ma za sobą traumatyczną przeszłość i tak naprawdę nigdy nie uporządkowała w myślach tego, co wydarzyło się przed laty. Służba w policji daje poczucie, iż gdzieś się przynależy. Ta ważna przynależność stała się celem i sensem istnienia tej, która po godzinach karze swe ciało chłostą i wciąż na nowo usiłuje zapomnieć o tym, czego w sobie nienawidzi, od czego chce uciec. Helen Grace żyje zadaniowo. Jej relacje z ludźmi są fragmentaryczne. Pozwala sobie na słabość i zbliża się do kolegi z pracy, ale ta czułość okupiona zostanie potem wyrzutami sumienia, bo Helen nauczyła się żyć w pojedynkę i bez zbędnych emocji. M.J. Arlidge portretuje kobietę, która nosi w sobie ogromne pokłady gniewu i rozczarowania. Do działania napędza ją niezdrowa adrenalina. Policjantka z Southampton niesie w sobie taki bagaż doświadczeń, z którym wielu nie mogłoby iść przez życie. Jej się udaje. Działając zadaniowo, nie nawiązując z nikim bliższej relacji, Helen bardzo czujnie przygląda się rzeczywistości. Musi wzmóc swoją czujność, kiedy zrozumie, iż odkrywa ważną rolę w koszmarnej serii mordów. Staje się odpowiedzialna za to, co się dzieje, bo odpowiada za motywację mordującej.

"Jak się obudzić, gdy śnisz? Kiedy znajdujesz się w samym środku koszmaru, jak wydostać się z otchłani". Takie myśli chodzą po głowie jednemu z uwięzionych. Przyznać trzeba, że stylistyka dość już wyeksploatowana, ale poza charakterystyczną dla thrillerów metaforyką kryje się we wskazanych frazach rzeczywisty dramat tych, co przeżyją. Przecież ich istnienie okupione zostanie śmiercią drugiej osoby. Morderczyni wydaje się skupiać na ocalałych, bo doświadczają oni podobnej traumy, z jaką w pewien sposób mierzą się dwie przesycone negatywnymi uczuciami kobiety, które połączy makabryczna gra budująca fabułę "Ene, due, śmierć".

To historia o fatalnych kobiecych namiętnościach. O wyborach, za którymi stoi dużo więcej, niż wybierający jest świadom. Autor zręcznie manipuluje uwagą czytelnika, bo sympatie i antypatie zdają się zmienne, a z każdym kolejnym zdarzeniem czujemy się coraz bardziej obco, gdyż trudno nam przewidzieć, co się wydarzy i jaki to będzie mieć związek z przeszłością. Tak, w czasie przeszłym osadza się cały dramat, którego elementy to część morderczej gry. Dochodzi do eskalacji przemocy i do specyficznej konfrontacji. Ożywają demony oraz wyrzuty sumienia sprzed lat. Akcja intensyfikuje się na kilku możliwych poziomach. Wszystko zmierza do zupełnie nieprzewidywalnego finału, a okrutna gra z więzionymi ludźmi nabiera dodatkowego, mrocznego znaczenia.

M.J. Arlidge ukazuje w swej powieści trudną sytuację kobiet pracujących w policji. Skryty gdzieś mizoginizm kolegów z pracy nakazuje im starać się bardziej, wykazywać się większą odpornością, realizować zadania i pracować dużo bardziej wyczerpująco. Helen podejmuje to wyzwanie z pewną lekkością, bo takie właśnie życie jest dla niej satysfakcjonujące. Druga z policjantek też musi sporo udowadniać. Kobiety w tej powieści dużo przeszły i dużo bardziej intensywnie przez to żyją. Jak choćby oszpecona przed laty dziennikarka, która w swej drapieżności rekompensuje sobie minione doświadczanie przemocy. Kobiety muszą być twarde, bo tego oczekuje od nich otoczenie. Są w głębi duszy słabe i zagubione, a frustracje tłumią na kilka różnych sposobów, bo każda z nich doświadczyła zbyt wiele zła w swoim życiu.

To zapowiedź interesującej serii powieści. Takie książki, w których bohaterowie na różne sposoby i z różnym skutkiem przepracowują swoje życiowe traumy, są potrzebne wielu z nas. "Ene, due, śmierć" to nie tylko sprytnie napisany thriller o charakterze kryminalnym. To przede wszystkim opowieść o niemożności wyjścia poza gniew i smutek. O tym, że życie nie rekompensuje braków i nie wynagradza trudnych przeżyć. O bezkompromisowości życia i o destrukcyjnej sile wspomnień. Rzecz naprawdę bardzo mocna.

1 komentarz:

AnnRK pisze...

Ogromnie się cieszę, że Czwarta Strona wydała tę książkę. Zapowiada się naprawdę interesujący cykl!
Trochę mi zabrakło bardziej szczegółowych opisów przeżyć uwięzionych osób, no ale mam świadomość tego, że ich uwięzienie nie jest tu najważniejsze.