2015-04-16

"Furie Hitlera. Niemki na froncie wschodnim" Wendy Lower

Wydawca: Czarne

Data wydania: 18 marca 2015

Liczba stron: 270

Tłumacz: Barbara Gadomska

Oprawa: twarda

Cena det.: 44,90 zł

Tytuł recenzji: Groźne, groteskowe i zagubione

Wendy Lower postawiła sobie niezwykle trudne zadanie. Bazując na niewielkiej liczbie dowodów, napisała książkę z pewnością przewartościowującą myślenie o nazistowskich zbrodniach w okresie II wojny światowej. To, czego dokonywały bohaterki jej książki, w wielu przypadkach zostało potem zatuszowane. Wiele opisywanych Niemek po wojnie "rozpłynęło się", między innymi dzięki zmianom nazwisk po wyjściu za mąż. Lower przytacza fakty i mnoży tezy. Jej książka nie daje spokoju, bo każe poszukiwać źródeł okrucieństwa w tej drugiej płci - w matkach, czułych żonach. Pada w książce teza o tym, że łatwiej racjonalizować męską skłonność do bycia okrutnym, bo wierzy się wówczas łatwiej w to, że druga połowa ludzkości dąży przede wszystkim do opiekuńczości i budowania zamiast niszczenia. Setki tysięcy niemieckich kobiet, kochających matek i empatycznych pielęgniarek bądź nauczycielek, włączyło się w hitlerowską machinę zabijania. To nie tylko relatywizm moralny czy zwykła bezmyślność. Wendy Lower sięga najgłębiej jak się da. Ukazuje przerażający obraz niemieckich kobiet między siedemnastym a trzydziestym rokiem życia, które nie tylko uwierzyły w nacjonalizm i teorie o słusznym kolonizowaniu ziem wschodniej Europy. One przede wszystkim ugruntowały się w przekonaniu, że postępują właściwie. Praktycznie żadna z nich nie była zmuszana do tego, by zabijać. A jednak to robiły. Furie Hitlera. Groteskowe, przerażające, smutne i zagubione. W samych sobie przede wszystkim.

Niektóre zostały przedstawione  z imienia i nazwiska. Annette Schücking, Ilse Struwe, Ingelene Ivens, Erika Ohr. Te zdecydowały się mówić po wojnie o swoich doświadczeniach oraz motywacjach. Lower śledzi biografie jednoznacznych morderczyń oraz tych wszystkich młodych Niemek, które po prostu wykonywały swoje obowiązki. Jedna z nich wspomina, że chciała tylko pracować. Przede wszystkim pracować i nie myśleć. Inna, we wstrząsającym wyznaniu, doskonale uzasadnia, jak niewłaściwym czynem jest kradzież, ale uśmiercanie chorych w szpitalu traktuje jak obowiązek, który trzeba było wykonać. Co działo się w głowach kobiet, które wstrzykiwały truciznę i jednocześnie ostentacyjnie określały swą moralność przez negację kradzieży? "Furie Hitlera" bazują na źródłach tropiących ślady. A ślady się urywają, często zacierają. Tylko te nieliczne jednoznacznie oskarżają. I mimo wszystko otrzymujemy przecież książkę o przerażającej wymowie. Pośród tez i rozmyślań kryje się ta okrutna prawda, jakiej wypieraniem zajęły się wszystkie Niemki zesłane na Wschód, którym potem dane było wrócić i zatrzeć ślady współodpowiedzialności za ludobójstwo.

Wiele z nich doświadczało czegoś, co nazwano w książce "upojeniem Wschodem". Podążały tam, gdzie zlecono im nowe obowiązki. Część była przygotowana do tego, co czeka je w nowym miejscu, część po przybyciu popadała w samotność i izolację. Traumatyczne przeżycia druzgotały je wewnętrznie, ale nakazywały też bycie silnymi. Należało pracować, wykonywać rozkazy. Co jednak z tymi, które poza pracą z własnej woli pomagały w zabijaniu? Co z tymi wszystkimi Niemkami, które wydostawszy się z szowinistycznych macek ideologicznych, gdzieś na Wschodzie umacniały swą tożsamość, będąc współodpowiedzialnymi za zbrodnie? Pomagało im fragmentaryczne, wybiórcze widzenie rzeczywistości? To za mało, by uzasadnić strzelającą w tył głów żydowskich dzieci matkę, która za chwilę przytuli własne...

Z pewnością najwyraźniejszą grupą w machinie Zagłady były pielęgniarki. Lower wspomina znaną postać Pauline Kneissler i jej powojenne zeznania, uzasadniające celowość działania w szpitalach, w których Rzesza zlecała eutanazję nieprzydatnych społeczeństwu. Działalność pielęgniarek - zabójczyń oddziałuje do dzisiaj i znajduje uznanie wśród twórców literatury popularnej, by wspomnieć choćby Christiane Fux i jej "Ostatnią posługę". Wendy Lower nie opiera się jednak na mrocznych mitach, lecz na faktach. Kitel stawał się symbolem zagrożenia życia. Także dla chorych i rannych żołnierzy niemieckich, choć to dzisiaj teza nie do udowodnienia. Rzesza rozpoczęła zbrodnie na ludzkości na własnym terenie, we własnych szpitalach. Konsekwencją "utylizacji" zbędnych jednostek stało się całe to okrutne mordowanie, które przez wielu zabójców uzasadniane było po prostu rozkazem do wykonania.

Lower wyraźnie zaznacza, że nie mamy do czynienia z kobietami o znacznie zaburzonym stopniu postrzegania rzeczywistości czy wyjątkowo pozbawionymi empatii. "Hitlerowskie morderczynie nie stanowiły grupy wyjątkowych socjopatek. Wierzyły, że ich brutalne czyny to uzasadnione akty zemsty na wrogach Rzeszy; takie postępowanie uważały za wyraz lojalności". Lojalne były także żony wobec swoich mężów esesmanów, urzędniczki tworzące pisma śmierci. Również nauczycielki, które indoktrynowały i dostrzegały, że zachowawczość oraz przebiegłość w pracy na rzecz Rzeszy po prostu się opłacają.

Wendy Lower opisuje w swej narracji kobiecą brutalność ściśle określoną przez pewne ramy, praktykowaną pod nadzorem, potem doskonale wypieraną ze świadomości. Zeznania niedoszłych ofiar to jednak za mało, by po wojnie wystarczająco wiele zbrodniarek osądzić. "Furie Hitlera" omawiają te karty historii, które przegląda się niechętnie. Nie chodzi tylko o płeć i uwarunkowania, jakie niosła ona w historii nazistowskich Niemiec. Lower proponuje nam inne, wieloznaczne definicje katów i ofiar. Czytelnie definiuje zbrodnię, ale w jej motywacjach wkracza w sferę domysłów, czyniąc swą historyczną przecież publikację nieznośnie wieloznaczną. Opisuje mechanizm już przebadany, a mianowicie mroczną racjonalizację okrucieństwa w sobie. Prowadzi nas jednak śladami tych, które tego okrucieństwa doświadczały, a potem w nim uczestniczyły, w specyficznym rejonie naznaczonym chorą misją imperialną i przekonaniem, że w dzikim kraju i z dzikimi ludźmi można sobie pozwolić na instynkty i działania niekoniecznie dobrze widziane w racjonalizującej szaleństwo swych poglądów Rzeszy.

Chciały czegoś więcej. Zależało im na rozwoju. Uwalniały się z opresyjnych środowisk, w których szanse na awans i poczucie spełnienia były nikłe albo żadne. W różnym stopniu dołączały do zbrodniczej machiny. Różnie tej się z tego tłumaczyły. "Furie Hitlera" to książka bulwersująca, ale inna, wieloznacznie niepokojąca. Nawet pośród faktów, z których akceptacją wielu nadal sobie nie radzi. Mocna i z pewnością warta dyskusji książka.

Brak komentarzy: