2015-10-23

"Wojna i terpentyna" Stefan Hertmans

Wydawca: Marginesy

Data wydania: 23 września 2015

Liczba stron: 416

Tłumacz: Alicja Oczko

Oprawa: twarda

Cena det.: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Wobec pamięci wieku...

Powieści - wyznania miewają niekiedy tendencję do tego, by stawać się hermetyczne przez swój introwertyzm, wywołując czytelnicze przekonanie bycia gdzieś obok wspomnień i wyznań. Nie odczujemy tego przy lekturze "Wojny i terpentyny", albowiem Stefan Hertmans z rodzinnych wspomnień buduje przede wszystkim symboliczny obraz jednego z najbardziej dynamicznych i niezwykle okrutnych wieków w historii ludzkości. Tytuł sugeruje dwa zakresy tematyczne obecne przy analizie wspomnień dziadka autora, ale dodatkowo sygnalizuje jeszcze jedną złożoną dychotomię. Mamy bowiem do czynienia z zestawieniem delikatności i pełnego wymiaru okrucieństwa. Ulotnych wrażeń i namacalnego bólu, obecności śmierci w jej najbardziej naturalistycznym przejawie. Ta książka buduje pomost do rodzącego się wieku nowoczesności oraz prowadzi nas przez archaiczny i nieco ekscentryczny świat doznań, którym nieżyjący już dziadek nadał we wspomnieniach inne, ponadczasowe znaczenie.

Urbain Martien umiera w 1981 roku, mając dziewięćdziesiąt lat. Przekazane wnukowi wspomnienia to pamiątka życia, nad którym ktoś powinien się pochylić ze szczególną uwagą. Hertmans robi to. Porządkuje wspomnienia, przepisuje zapiski sprzed lat. Stara się zdążyć przed setną rocznicą wybuchu Wielkiej Wojny. Tej, która naznaczyła całą rodzinę Urbaina, bo w długich żywotach jej członków wszystko określała ta wyraźna cezura czasu sprzed pierwszej wojny światowej i po niej. Ta druga wojna skrywa się w milczeniu. Dużo ważniejsze są doświadczenia z frontu niż trwanie gdzieś z dala od wojennej zawieruchy. Obok śmierci w okopach i błąkania się po kontynencie w wojskowym uniformie - delikatność kopiowanych obrazów i subtelność ich przekazu. A w tym wszystkim pamięć przodka i wnuka, któremu wspomnienia dziadka uwalniają inną perspektywę patrzenia na te detale własnego życia, jakim nigdy nie poświęcił należytej uwagi. Stąd też wyraźna dygresyjność tej narracji. Niedające spokoju asocjacje... Zapisana spuścizna wyznacza trwały imperatyw moralny, by przez pamięć budować tożsamość i w pamięci doszukiwać się tych wzruszeń, o których dziadek nie mógł przekonująco napisać, bo nie miał do tego predyspozycji i nie spojrzał na nie tak, jak spogląda wnuk - refleksyjny, zaniepokojony, szukający śladów i odbicia czasu przeszłego w tym, czego próżno dziś szukać w znajomym krajobrazie.

Martiena w jego długim życiu naznaczyło kilka istotnych momentów i Hertmans stara się zaakcentować przede wszystkim dwa z nich. Pierwszym jest makabryczny widok w fabryce żelatyny. Zwierzęce łby na bruku - symbol życiowego brudu wchłanianego przez innych bezrefleksyjnie, bezwolnie. Być może wbrew temu wszystkiemu pojawia się pasja rysowania i malowania. Malować, by zatrzeć tę mroczną warstwę egzystencji... Paleta barw staje się tarczą obronną i w taki sposób odbiera ją autor, obserwując jeden z późnych autoportretów dziadka. Człowieka, który oddany sztuce malarskiej, przeżywał dramat mylenia barw i przez całe życie odtwarzał treści, których przyswajanie po swojemu było złożonym procesem - tak jak odczytywanie obrazów Martiena po latach. Drugi znaczący moment w jego życiu to odkrycie w Liverpoolu fresku, na którym ojciec pozostawił wieczny ślad trwałej relacji z synem. Pociąg do malowania to przecież scheda po ojcu Urbaina - przedwcześnie utraconym, odradzającym mu fach, ostrzegającym przed nieprzystawaniem malarstwa do prozy okrutnego życia przełomu XIX i XX wieku...

Autor "Wojny i terpentyny" zaznacza dyskretnie także własne przełomowe momenty w śledzeniu i kopiowaniu intymnych zapisków dziadka. Otwiera się mu nowa droga rozumienia samego siebie. Przede wszystkim jednak wychodzi na jaw wrażliwość, której ramy naznaczają bolesne wspomnienia mężczyzny, dla którego wojna była przełomem w życiu przepełnionym różnego rodzaju niedostatkami, u boku ważnych i trudnych do zrozumienia kobiet. Z czułością i dokładnością portretowana jest matka Martiena, po wojnie także dwie jego kochanki będące dla siebie siostrami oraz córka, która urodziła wnuka pochylającego się nad spuścizną po człowieku tragicznym, ale odważnym i zawsze uczciwym. Hertmans zapisuje swe odczucia i wchodzi w rolę dziadka. Wszystko w takiej impresjonistycznej technice na pohybel zapomnieniu. Cała ta książka jest wielowymiarową apoteozą pamięci i procesu zapamiętywania, poszukiwaniu czegoś ogólnego w rozsypanych szczegółach czasu dawno minionego.

To książka o walce z pamięcią, ale także narracja składająca hołd życiu. Temu życiu, w którym doświadczany już od młodych lat niedostatkiem Urbain, zrekompensował sobie jego obecność własną twórczością i szczerymi relacjami z tymi wszystkimi ludźmi, których udało się przy sobie zachować i nie odebrała ich ani choroba, ani koszmar wojny. Ta wojna hartowała i nadawała szyk późniejszej życiowej postawie Martiena. Bo to taki zapomniany bohater wojenny, który nie tylko przeżył, ale także zapamiętał, co czyni człowieka słabym wobec życia i co może mu to życie odebrać niespodzianie. Nawet niezwykła brutalność, która skazuje młodzieńczy idealizm na zagładę, nie odebrała tego rodzaju wrażliwości, która potem wyrażała się w malarstwie. Analizując dzieła dziadka, Hertmans nawiązuje także refleksyjny dialog ze znanymi twórcami sztuki, wędruje ich tropami, interpretuje dzieła literackie w innym, bardzo osobistym kontekście.

Taka proza uspokaja i ujmuje, choć traktuje o okrucieństwie losu oraz takim rodzaju bezkompromisowości życia, względem którego można łatwo popaść w otępienie. "Wojna i terpentyna" to piękny pean na cześć sztuki życia i życia wedle kanonów sztuki. Naznaczona melancholią oraz smutkiem książka w gruncie rzeczy daje nadzieję. Jest barwną historią o ludzkiej bliskości, o rodzinnym przywiązaniu i o tym, że nie istniejemy naprawdę bez pamięci i tożsamości swoich przodków. Refleksyjna proza, dzięki której wspomnienie nabiera nowego znaczenia, inaczej jest interpretowane. To nie tylko czas przeszły zachowany w umyśle ludzkim. To także nowy rodzaj życia przekazany wraz ze specyficzną wrażliwością i tym rodzajem witalizmu, którego nie złamie żadna, nawet wojenna, apokalipsa. Bardzo mądra, wartościowa powieść.

  KUP KSIĄŻKĘ

Brak komentarzy: