2016-05-20

"Patyk" Hanna Samson

Wydawca: Znak

Data wydania: 11 maja 2016

Liczba stron: 206

Oprawa: twarda

Cena det.: 36,90 zł

Tytuł recenzji: Ucieczka i przemiana

Nową powieść Hanny Samson można śmiało zestawić z "Życiem po mężczyźnie". Autorka koncentruje się na wspomnieniach – ich destrukcyjnej sile i jednocześnie sile odnowy duchowej. Tamta narracja traktowała przede wszystkim o utracie, a „Patyk” to opowieść o tym, co możemy w życiu zyskać. Bardzo ciekawa i przewrotna jest ta książka. Gdyby sparafrazować tytuł wspomnianej wcześniej, można byłoby tę nazwać opowieścią o życiu po samoobronie. Bo główna bohaterka przechodzi przemianę po odparciu ataku nieznanego agresora. Być może cios zadany nożyczkami jest pierwszym dynamicznym i całkowicie własnym posunięciem bohaterki. Kobiety przez lata uległej, zawikłanej w szereg toksycznych zależności. Zawsze ugodowej i konformistycznej. Zawsze gotowej na kompromisy, a nie na walkę. Barbara podczas ataku zawalczy o siebie. Dokona czegoś, co stanie się początkiem jej przemiany. Hanna Samson kreśli obraz kobiety biorącej odwet i zamieniającej się w boginię zemsty, ale jednocześnie usypia naszą czujność, bo tak naprawdę nie tylko Barbara będzie chciała się w tej książce odegrać…

Zaraz po dramatycznym zdarzeniu bohaterka poddaje się własnemu Sądowi Ostatecznemu. Zdaje sobie sprawę, że być może zabiła człowieka. Jej mózg automatycznie koduje, że czekać ją będzie kara. Musi ponieść konsekwencje podniesienia ręki na drugiego człowieka – mimo faktu, że ów człowiek pierwszy podniósł swoją rękę. Barbara kompulsywnie zaciera ślady i decyduje się na ucieczkę. Dokąd? Do bezpiecznej i znanej sobie macicy, do apodyktycznej matki zawsze porządkującej jej świat. Samson ukazuje już na wstępie silną zależność między kobietami, która po upływie czasu nie znika, zmienia się tylko jej intensywność. To naturalne, że w chwili zagrożenia wybiera się matkę. Nawet tę, od której się uciekło. Tę, której plwocinę wciąż czuje się na twarzy na równi z piekącym policzkiem. Tę, która kazała córce być taką, jaką ją sobie wymodelowała, i zmusiła do bierności pośród kostycznych zasad i przekonania, że wszystko dzieje się dla jej dobra.

Po latach Barbara orientuje się, że demonizowała rodzicielkę i dzisiaj jest w stanie stawić jej czoła. Co więcej, zjednoczyć się z nią w pewnej tajemnicy, dla której obie są w stanie odegrać domowy teatr przed urzędniczkami. Bohaterka Samson cofa się mentalnie do lat, w których musiała spełniać matczyne wymagania i kiedy czas oraz przestrzeń stawały się więzieniem. Niszczące poczucie winy i wszechogarniający wstyd – to wszystko zostało porzucone, gdy Barbara przestała być Basią i wyprawiła się w świat rządzony innymi regułami niż te matczyne. Tymczasem powrót do wspólnego mieszkania ma dać ulgę – u matki można się schronić, choć będzie zadawała niewygodne pytania i wciąż pokazywała swą władzę, tak paradoksalnie śmieszną dziś, po latach.

Demon przestaje nim być, a uciekinierka orientuje się, że nikt nie ma już nad nią żadnej destrukcyjnej władzy. Wciąż jednak obawia się, że wszystko, co robi w życiu, podsumować można szkolną czwórką, że nie zasługuje na piątkę, zbyt daleko jej do doskonałości. Życie zaczyna się rozpadać, ale w tym rozpadzie pojawia się nadzieja. Bohaterka Hanny Samson niespodziewanie dla siebie zorientuje się, że pobyt w rodzinnej Łodzi może być okazją do zmiany. Pojednaniem nie tylko z matką. Czasem wybaczenia sobie. Także tej zbrodni, z powodu której ucieka, bo przecież to była zbrodnia, choć nikt o niej nie pisze i niczego nie trzeba się obawiać jako konsekwencji tego czynu. „Patyk” zaczyna snuć autorskie fantazje o tym, w jaki sposób odzyskać godność. Jak daleko trzeba sięgnąć pamięcią, by zdobyć się na podniesienie głowy i przekonanie, że czas miniony został nim naprawdę. Barbara podejmie się próby zrozumienia mechanizmów, które ukształtowały jej charakter i wpłynęły na tryb życia. Podejmie się walki o siebie. Będzie to szło w parze z wyzwalaniem w sobie negatywnych emocji. Za potrzebą przemiany idzie także chęć zemsty. A Barbara ma się na kim mścić…

„Patyk” opowiada o sytuacji granicznej, w której konfrontujemy się naprawdę ze swoimi emocjami. Samson w swej narracji dyskretnie sugeruje, co może czynić nasze życie niewygodnym, i sygnalizuje, że jakakolwiek przemiana musi rozpocząć się w ludzkim wnętrzu. Ten wewnętrzny porządek może być kruchy, a wartki nurt uporządkowanego życia może zostać zakłócony i zmieniony. Czasem potrzebny jest patyk, który zmienia nurt wody. Symbolicznym patykiem może być niedoszły oprawca. Barbara jest mu winna w gruncie rzeczy wdzięczność, bo to traumatyczne wydarzenie zainicjowało ekspiację, o której kobieta nigdy nie marzyła.

Hanna Samson opowiada także o opresyjnym świecie mężczyzn. To trochę taka historia o zemście na gatunku męskim, który nigdy nie zasługiwał na szacunek. Męskość to agresor i widać to już w pierwszej scenie. Potem autorka kreśli wizerunki typów, którym należałoby wymierzyć sprawiedliwość. Szefowie z pracy, dawny kolega ze szkoły, mąż tyranizujący szkolną koleżankę… Na drugim biegunie ojciec – czuły i ugodowy – z którym Barbara nawiązuje kontakt. Może pierwszy raz w życiu naprawdę. Po ucieczce wszystko zdaje się dziać po raz pierwszy. Co tak naprawdę staje się jednak impulsem do rewizji własnych poglądów?

„Patyk” to opowieść o straumatyzowanym dziecku, które wiecznie kryje się pod stołem, uderzając łyżką w podłogę. O przeznaczeniu i o losie kobiet w kilku pokoleniach, które przekazują sobie bolesne brzemię i nie są w stanie wyzwolić się od powtarzalności. Barbara nie będzie jak matka, babka czy prababka. Weźmie życie w swoje ręce. Naprawdę. Odrzuci tezę o dziedziczeniu losu i wyznaczy własny azymut. U boku kochającego mężczyzny, bo taki też jest możliwy i wcale nie trzeba go daleko szukać. Samson napisała historię o tym, że schronienia szukamy często tam, gdzie otrzymaliśmy najwięcej razów. W przewrotny sposób opowiada o kobiecej samoświadomości i o impulsach inicjujących przemianę. Zaskakuje zakończeniem oraz zmusza do rozmyślań nad prostym pytaniem, które nie brzmi „kim jestem?”, ale raczej „kim się staję?”. To mała powieść o wielkiej przemianie. O takim rodzaju pewności siebie, którego brakuje – kobietom i mężczyznom – na każdym etapie życia, bo do niego potrzebna jest determinacja oraz odwaga. Siła do pożegnań z przeszłością i uprzedzeniami. To też historia smutnego dziecka w ciele dorosłej kobiety. Książka o tęsknotach za tym wszystkim, co było w przeszłości deficytowe. Ujmująca scena dojrzałych kobiet wiszących na trzepaku to też dość czytelna ilustracja tez zawartych w tej książce. Opowieści o niedoskonałości i o tym, jak trudno w niej odnaleźć zwykłą radość życia.

Brak komentarzy: