2016-09-19

"Tymczasem" Izabela Sowa

Wydawca: Znak

Data wydania: 28 września 2016

Liczba stron: 304

Oprawa: miękka

Cena det.: 32,90 zł

Tytuł recenzji: Gotowość do zmian

Świetna jest nowa powieść Izabeli Sowy. Mądra i rozważna, choć początek nie zapowiada niczego wyjątkowego. Czyta się tę narrację z narastającą trwogą o to, czy wszystko, co uznajemy w życiu za pewne, jest tym w istocie. Czy istnieje naprawdę. W jakim wymiarze my sami istniejemy i czy nie boimy się przypadkiem utknięcia w życiowej tymczasowości, bo jakakolwiek pewność i stabilność wywołuje większy lęk niż trwanie pośród złudzeń i na przekór światu, który wydaje się niezmienny. Izabela Sowa w swej nowej powieści opowiada przede wszystkim o życiowej przemianie w mieście, które ma swoje bolączki, ale nie ma kompleksów. Kraków stanie się areną zmagań – z rozpaczą po śmierci bliskiej osoby, ale także ze zmianą perspektywy. Po jej dokonaniu życie przestanie być tymczasowe. Można zadać sobie kilka pytań bohaterów – o to, kim naprawdę jesteśmy, jak kształtują nas inni, oraz o to, jaki obraz świata odrzucamy, żegnając się z młodością, a na jaki wciąż nie jesteśmy gotowi, wkraczając w odpowiedzialną dorosłość.

Monique w życiu zawodowym jest specjalistką od złudzeń. Stylistka, która dawniej miała swój program telewizyjny, teraz zmaga się z poczuciem wyobcowania, bo jej praca i starania zdają się nikogo nie interesować. Monique zawsze mówiła swoim klientkom, że najważniejsza jest odwaga – przede wszystkim ta w dokonywaniu wyborów. Wybory bohaterki nie okazały się trafne. Monique czuje, że ma ogromny problem z asertywnością, a jednocześnie nie lubi zamieszania wokół swojej osoby. Odsuwa się gdzieś na margines życia, choć wcześniej miała – złudne zapewne – mniemanie o tym, że jest w jego centrum. Sowa przedstawia nam swą bohaterkę w momencie, w którym symboliczne wyłączenie prądu w jej mieszkaniu ma wywołać impuls do zmian. O oświetlenie, pewną jasność i klarowność swego dalszego życia Monique będzie musiała powalczyć. Tymczasem korzysta z oferty swojego byłego partnera, który proponuje jej pobyt w swym krakowskim mieszkaniu. Po to, żeby odsapnąć. Spojrzeć na pewne sprawy inaczej. Zmienić perspektywę.

Tracąc pozycję zawodową, bohaterka „Tymczasem” jednocześnie zapada się w sobie. Potrzebny jej impuls, by wyrwać się z marazmu. Na jej drodze nieoczekiwanie staje charyzmatyczna Brzytwa. Kobiety wspólnie odkrywać będą tajemnicę śmierci bliskiego Monique wuja Augusta. Jednocześnie każda z nich weźmie ze znajomości wiele dla siebie. Po to, by dokonać zmiany. Pożegnać tymczasowość, sztuczność, wieczne wahania przed życiem na całego i przed byciem sobą, skrytą pośród pewnych żałości oraz narastających wątpliwości, czy kierunek egzystencji jest właściwy.

Izabela Sowa portretuje Kraków oczyma osoby, która wraca do miasta po latach. Jest w tym sporo sentymentalizmu, ale to nie tylko odwołania do wyobraźni tych, co pamiętają istnienie baru Smok czy pewną prowincjonalność miasta, które stało się światową metropolią. Chodzi też o to, jak pewne sprawy, niektóre miejsca i kilku ludzi widzi się po latach. Chodzi o Augusta, wujka Monique, osobę witającą ją kiedyś w Krakowie, gdy po raz pierwszy zerwała ze stygmatem podhalańskiej prowincji i zgodziła się na to, by pożegnać wszelkie formy dziadostwa, które w niej się skryły. August to człowiek kroczący swoją ścieżką. Pewny siebie mentor, który chce młodziutką dziewczynę wpasować we właściwy tor. Po to, by nie błądziła i nie utknęła w tym, co tymczasowe. Egzystencja Augusta okupiona jest ofiarami. Najważniejszą z nich staje się samotność. Jednak w swym wyobcowaniu wuj jest bardzo silny i konsekwentny. Monique chce w Krakowie skontaktować się z nim po latach i być może podziękować za cenne lekcje życia. Tymczasem dane jej będzie skonfrontować się z innymi ludźmi, ze swoją przeszłością i z poczuciem zagubienia. Mimo wszystko dzieje się jednak coś, co można określić mianem właściwej zmiany. Bohaterka Sowy odczyta na nowo słowa sprzed lat, a ważne retrospekcje nabiorą innego znaczenia, kiedy przyjrzymy się bohaterce ukształtowanej w taki, a nie inny sposób przez warszawską codzienność. W niej Monique grała ze złudzeniami. W Krakowie jest gotowa pozbyć się ich.

„Tymczasem” opowiada o różnych formach samotności, której doświadczamy, rozprawiając się we własnym wnętrzu z tym, co nas niepokoi, warunkuje nasze działania i każe nieustannie dokonywać wyborów, których potem się żałuje. Sowa sugeruje, że jej bohaterowie musieli przebyć trudną drogę, by w punkcie dnia dzisiejszego odważnie przejąć odpowiedzialność za siebie. Także za pamięć o kimś, kto nie będzie już w stanie udowadniać swojej wyjątkowości. Ta książka odwołuje się do tego, że pamięć o przeszłości oraz ludzka tożsamość idą ze sobą w parze. Żaden wyjątkowy to wniosek, jednak w tej powieści rozważania natury egzystencjalnej sprytnie łączą się z kwestiami bytowania i pewności swoich czterech kątów. Sowa opowiada o dramatach lokatorów kamienic własnościowych, opowiada też o kilku innych mieszkaniach – przestrzeniach opresji i zadowolenia z siebie.

To książka o tym, jak często – z różnych powodów – wybieramy życiową prowizorkę, w której nie trzeba zwalniać tempa, nie trzeba się zakorzeniać, specjalnie myśleć o swoim miejscu na ziemi, utożsamiać go z własnym lokum. Izabela Sowa opowiada o życiowym pędzie, w którym kiedyś trzeba się zatrzymać. Także o tym, że nigdy nie możemy mieć pewności tego, iż na naszej drodze pojawi się nowa, zmieniająca wszystko znajomość. To również powieść o wspomnianej już zmianie perspektywy. O tym, jak trudno na własne dokonania spojrzeć nieco inaczej, krytyczniej i uważniej. Sporo wiedzy o sobie otrzymujemy od innych ludzi, ale niekoniecznie tę wiedzę przyswajamy. Chcemy być kowalami własnego losu, a jesteśmy zależni od wielu różnych czynników. Bohaterowie Sowy na kilka różnych sposobów pokazują, czym jest odwaga spojrzenia sobie w twarz. Tak naprawdę i uważnie. To zatem książka o wszystkich niezbudzonych w nas nadziejach i marzeniach, które zamierają gdzieś w tymczasowości życia, ale na pewno się o siebie upomną.

„Tymczasem” to powieść wyraźnie nakreślonych postaci i kilku wyraźnych tez. Początkowo nie sygnalizuje swojego przesłania i może uśpić czytelniczą czujność. Moc sprawczą ma tutaj Kraków – wspomniane już miasto bez kompleksów. Przez pryzmat jego rozwoju i zmian przyglądamy się temu, do jakich wniosków dochodzą bohaterowie, by zmienić siebie. Czyta się z dużą przyjemnością, bo to prosta książka o niekoniecznie prostych sprawach. Zmiana to zawsze i trauma, i szczęście. Zmienić siebie można, tylko akceptując fakt, że przyszedł na tę zmianę właściwy czas.

1 komentarz:

Unknown pisze...

Dobra książka i dobry komentarz - dziękuję.