2018-05-14

„Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry” Reni Eddo-Lodge


Wydawca: Karakter

Data wydania: 18 kwietnia 2018

Liczba stron: 288

Przekład: Anna Sak

Oprawa: miękka

Cena det.: 37 zł

Tytuł recenzji: Stygmaty

To książka odważna i bezkompromisowa, zachęcająca do dyskusji i skupiająca uwagę na wnikliwości oraz wieloaspektowości rozważań autorki. Reni Eddo-Lodge opowiada o rasizmie w taki sposób, w jaki nie przywykliśmy go traktować, rozumieć ani analizować. Udowadnia, że rasizm to nie widoczne incydenty, nie ujawniana agresja, wrogość albo niechęć. „Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry” opowiada o tym, że rasizm jest pewną strukturą, konstruktem myślowym, społecznym i historycznym; jest nie mentalnością, lecz skłonnością do akceptacji niezrozumiałej dla autorki uniwersalności białego koloru skóry będącego punktem odniesień w każdej sferze ludzkiego życia. Eddo-Lodge próbuje udowodnić, że rasizm wbudowaliśmy przed laty w konstrukcję świata, w którym żyjemy, i nie ma zasadniczo możliwości, by pożegnać go na zawsze. Co więcej, narasta w niebezpiecznej formie akceptowania ładu społecznego przy deprecjonowaniu koloru skóry. Ta publikacja ukazuje niebezpieczne i niezauważane przez wszystkich oblicze rasizmu tkwiącego w systemie. Dynamiczna, zaskakująco trafna i inteligentna książka Eddo-Lodge odpiera też zarzut tak zwanego rasizmu odwróconego. Bo pisząca nie jest czarną rasistką, lecz osobą głęboko zaniepokojoną podziałami i ustanowionymi społecznie schematami myślenia, które wciąż na nowo traktują sposób mówienia o istocie i tożsamości człowieka bez oderwania od koloru skóry.

To pokłosie wpisu na blogu, którego zdanie tytułowe wywołało lawinę różnorodnych komentarzy. Autorka wskazuje pasywną postawę i chęć milczenia, za którymi znajduje się przepaść niezrozumienia, jakiego doświadczała w licznych dyskusjach na temat tego, w jakich sferach życia rasizm ma się doskonale i dlaczego wciąż z zaskakującą siłą człowiek biały chce udowadniać swoją wyższość, pretendować do korzystniejszego startu życiowego, lepszych warunków egzystencji, swobody poglądów i zachowań. Z jednej strony zatem tytułowa deklaracja oznacza nieumiejętność przebicia się przez społeczne przekonania o tym, gdzie tkwi rasizm i jakie ma oblicza. Z drugiej jednak – pewna lingwistyczna prowokacja, albowiem ta książka jest dowodem na to, co Eddo-Lodge bardzo chce jeszcze powiedzieć, by wycofać się ostatecznie… a może uznać, że wyczerpała swą argumentację w temacie.

Jest dociekliwa, uważna i bada anatomię rasizmu, wychodząc od osobistych doświadczeń, dołączając do doświadczeń najbliższego otoczenia, komentując historię rasizmu w Wielkiej Brytanii i na koniec pragnąć nakreślić czytelny kontekst, w którym opowie o dyskryminacji i bolących wciąż na nowo stygmatach na czarnej skórze wypalanych stale przez białych niemających często świadomości tego, jak bardzo w ich systemie myślenia i wartościowania zachował się rasizm, którego mogą się po prostu wstydzić. Reni Eddo-Lodge nie proponuje wielu rozwiązań mogących zmienić irytujący i frustrujący ją stan. Pomaga jednak ujrzeć Wielką Brytanię w nieco innym świetle niż stawiają ją ci, którzy nie poczuli na własnej skórze (sic!), czym jest stygmatyzacja i tworzenie ograniczeń w formułach nieposiadających kształtów i ideologii, takich nie do zauważenia, nie do określenia, krzywdzących jednak mocno.

Rasizm w rozumieniu autorki osadza się w ludzkiej mentalności poprzez działanie różnych instytucji tworzących codzienne życie społeczne. Ustanowione prawa, zwyczaje czy obyczaje niosą w sobie ten pierwiastek nietolerancji, choć nikt nie umie przyznać, że jakaś cząstka rasizmu tkwi w nim samym jako członku zbudowanej społeczności. Reni Eddo-Lodge opowiada o tym, w jaki sposób ciemny kolor skóry wyklucza dzisiejszego Brytyjczyka z życia wszelkich możliwości. Część z nich zostaje zablokowana albo skreślona. Krytyce poddane zostaną nie tylko instytucje regulujące życie, ale także w dużej mierze pogląd na to, że wielokulturowość może stanowić zagrożenie, a inny kolor skóry ma jednak znaczenie – w zaskakujących kontekstach.

Autorka bada relację rasy i klas społecznych, ale także analizuje dyskursy publiczne – w niektórych sama brała udział – deprecjonujące albo spowijające zasłoną milczenia dyskusję o roli koloru skóry w tym, jak rozwija się i funkcjonuje Brytyjczyk. Wychodzi od historii brytyjskiego niewolnictwa, by przejść do każdego aspektu wolnego życia wszystkich ras, których wolność obwarowana jest pewnymi warunkami i stwarza ograniczenia zasadniczo dla czarnoskórych mieszkańców Wysp. Mówi o tym, że rasizm staje się w pewien sposób niewidzialny, a wielu uznających go za coś, co z natury rzeczy się odrzuca, tkwi w matni specyficznych uwarunkowań społecznych. A one mimo wszystko stygmatyzują z powodu koloru skóry. Bardzo niejednoznacznie i niezwykle boleśnie.

Reni Eddo-Lodge odważnie podejmuje temat oskarżeń o czarny rasizm. O to, że może być uznana z powodu swego koloru skóry, zainteresowań zawodowych i przekonań za przedstawicielkę odwróconej formy rasizmu. Rozważania na ten temat są jednymi z najciekawszych w tej publikacji. Zasadnicze przesłanie autorki to teza, że niezauważanie rasy nie spowoduje dekonstrukcji i likwidacji rasistowskich struktur. Rasę musimy dostrzec, by naprawdę rozmontować złowrogie struktury oraz konstrukty myślowe. Oskarżenia o czarny rasizm Eddo-Lodge traktuje jak sposób na ucieczkę od istoty zrozumienia, czym był, jest i prawdopodobnie będzie rasizm sam w sobie. Sposób na unikanie otwartych i trudnych dyskusji o tym, jak bardzo i wciąż na nowo opresja i niesprawiedliwość wytyczają tę wyraźną granicę między kolorami skóry.

Istota tej publikacji to wskazanie, w których momentach błądzimy jako biali ludzie – ci, w których drzemie gdzieś rasistowskie uprzedzenie zamienione na milczenie i zachowawczość, oraz ci, którzy chcieliby przepraszać za okrucieństwa rasizmu, hołdując postawie bierności i pokory. „Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry” to książka, która usiłuje pokazać, że nie chodzi o obwinianie za poglądy w mniejszym lub większym stopniu związane z rasizmem, lecz o wskazanie, w jakich warunkach one się tworzą, co im daje sankcjonującą siłę i dlaczego mimo upływu czasu i bolesnych doświadczeń ludzkości rasowe podziały stale funkcjonują, są obecne w każdej sferze życia, nie zezwalają na pożegnanie się z mrocznym dziedzictwem przeszłości.

Choć Eddo-Lodge osadza swoje rozważania w lokalnej, brytyjskiej perspektywie, jest to jednak książka dla czytelnika spod każdej szerokości geograficznej. Najpierw porządkująca pokrewne pojęcia związane z rasizmem, a potem dynamicznie rozsadzająca utrwaloną siatkę tych pojęć. Autorka pokazuje, jak niebezpiecznie blisko rasizmu jest każdy z nas. I mało kto z białych ludzi jest w stanie dostrzec niuanse tych niebezpieczeństw na co dzień. Myślę, że to narracja nakreślająca nowe perspektywy patrzenia na coś, co od wieków jest jednym z największych wstydów ludzkości. To wstyd, z którym mimo zmieniających się okoliczności i warunków życia jest nam zaskakująco po drodze. To również wstyd, którego nie zauważamy. Może wówczas, gdy doprowadzi do wykluczenia czy agresji. Reni Eddo-Lodge oskarża, ale i ostrzega. Z racji swego koloru skóry wie, że może powiedzieć dużo więcej, więcej nazwać. I prawdopodobnie też wyjaśnić wszystkim tym, którym świat rasy białej bezpiecznie unormował życie.

2 komentarze:

Jardian pisze...

Książka jak widzę jest bardzo potrzebna. Zwłaszcza dla nas, narodu, który jest homogeniczny. Tylko w większych miastach widać różnorodność. Pozdrawiam !

Unknown pisze...

Bardzo dobrze, że nasz kraj jest homogeniczny. Kilka kultur na danym terytorium to generator konfliktów. Zachód skąpany we krwi. Dziś widać to jak nigdy. Czas skończyć z multikulti i rasizmem wobec białych. Europa należy do białego człowieka (tak samo, jak Azja dla żółtego czy Afryka dla czarnego). Nie dziwny jest fakt, że mamy zakorzenione instynkty, aby naszej ziemi nie oddać obcym ludziom kulturowo i etnicznie.